Ahoj! Mój Erasmus w Ostrawie trwa w najlepsze! Przez ostatnie dwa miesiące miałam okazję przejść wiele kilometrów (często pod górę…), porozmawiać z uprzejmymi mieszkańcami i dowiedzieć się, jak zachwycająco inne od (a jednocześnie podobne do) rodzinnej Łodzi jest to miasto. Mam takie wrażenie, ponieważ w krajobrazie Ostrawy znacznie wyróżnia się Dolní Vítkovice – ogromny kompleks dawnej huty, który współcześnie zachwyca jako centrum kultury, edukacji i wydarzeń. Podobnie jak Łódź jest to więc miasto mocno naznaczone przemysłową przeszłością. Estetyka jest inna, ale klimat bardzo podobny. Z tego powodu poczułam się tutaj jak w domu! Z małymi wyjątkami…
Ostrawa znajduje się 15 kilometrów od granicy z Polską, a jednak zaskakuje. Znalezienie przejścia dla pieszych jest trudne, a jeśli już się je wypatrzy, kierowcy niechętnie na nim przepuszczają. Mieszkańcy więc przechodzą tam, gdzie im się podoba. W weekend z kolei Ostrawa pustoszeje. Od lokalnych mieszkańców dowiedziałam się, że Czesi uwielbiają wyjeżdżać, kiedy tylko to możliwe, m.in. w góry. Może dlatego w galeriach jest tyle sklepów z asortymentem outdoorowym? Natomiast w sklepach spożywczych półki uginają się od butelek z piwem i od… batoników. Wybór wszelkiego rodzaju wafelków jest ogromny. Jeden semestr Erasmusa nie starczy, by spróbować ich wszystkich. A język czeski? Okazał się trudniejszy niż się spodziewałam. Co tydzień uczęszczam na kurs i próbuję nie mylić ze sobą słów, które brzmią znajomo, a znaczą coś zupełnie innego.
Ostrawa używa w swoim logo trzech wykrzykników (Ostrawa!!!). Ma to sugerować, że miasto jest pełne życia i energii. Podkreśla to pewność siebie oraz humor jej mieszkańców. Właśnie taką widzę Ostrawę. I każdemu polecam chociaż raz tutaj zajrzeć.
PS Pozdrowienie „Ahoj” brzmi paradoksalnie jak na kraj bez morza. Ma ono jednak bardzo ciekawą historię, którą serdecznie polecam zgłębić!
