09.05.2025
W aktualnej sytuacji wydaje się dobiegać końca ognia między Indiami a Pakistanem. Chociaż prawdopodobnie wkrótce dojdzie do deeskalacji, starciu bez wątpienia pilnie przyglądają się Chiny – wielki partner Pakistanu i równie wielki rywal Indii. Obecnie wydaje się bardzo mało prawdopodobne, by ChRL włączyła się do starć między tymi państwami. Pekin jednak już teraz pomaga Islamabadowi na wiele sposobów, w tym w dziedzinie bezpieczeństwa i z pewnością pomoc ta będzie jeszcze rosnąć. Chinom na rękę jest osłabianie Indii i skupienie sił Nowego Delhi na froncie pakistańskim.
22 kwietnia islamscy bojownicy przeprowadzili na terenie indyjskiego Dżammu i Kaszmiru atak terrorystyczny, mordując co najmniej 26 osób cywilnych, głównie turystów. Do masakry doszło w dolinie Baisaran koło miejscowości Pahalgam [wym. Pehelgam]. Rząd indyjski twierdzi, że dwóch z co najmniej czterech terrorystów było obywatelami Pakistanu i że organizacja, która miała dokonać zamachu (The Resistance Front) jest związana z rządem pakistańskim. Islamabad temu zaprzecza – te deklaracje nie przekonały jednak żądnego zemsty rządu w Nowym Delhi.
Wet za wet
W efekcie następnego dnia, 23 kwietnia, Nowe Delhi ogłosiło szereg działań wymierzonych w ukaranie Islamabadu, spośród których najsilniejszym było zapewne jednostronne zawieszenie Traktatu o Wodach Indusu (o czym jeszcze dalej). Kolejnego dnia Pakistan odpowiedział swoimi retorsjami, m.in. zawieszeniem handlu z Indiami. Na napięciach dyplomatycznych i gospodarczych się jednak nie skończyło – dwa tygodnie później przerodziły się one w napięcia wojskowe.
W noc 6 na 7 maja Indie zbombardowały terytorium Pakistanu, głównie z użyciem pocisków wystrzelonych z samolotów. Nowe Delhi wprost nazwało ten krok odwetem za atak terrorystyczny sprzed dwóch tygodni. W chwili pisania tych słów jednak atak ten owinięty jest szczelną warstwą dezinformacji i spekulacji: inną z każdej strony granicy. Indie twierdzą, że uderzyły w dziewięć miejsc w Pakistanie. I to jest jedyna kwestia, w której wersje obu rządów się zgadzają. Ponadto rząd indyjski twierdzi, że uderzył w ośrodki terrorystów i nie wspomina przy tym o swoich stratach; rząd pakistański twierdzi zaś, że uderzenia Indii spowodowały śmierć 26 niewinnych osób cywilnych i że na dodatek przy ataku indyjskie siły powietrzne straciły, według różnych polityków pakistańskich, od dwóch do pięciu samolotów bojowych.
Po „trudnej nocy” w Pakistanie państwo to następnego dnia (7 maja) odpowiedziało bombardowaniem artyleryjskim przez granicę, powodując śmierć 15 osób w regionie miasta Poonch (wym. Puńćh) w indyjskim Dżammu. W noc 8 na 9 maja Pakistan kontynuował swój odwet. W chwili pisania tych słów (9 maja rano) za wcześnie jest, by ustalić, jaki dokładnie charakter przyjął ten kontratak. Pierwsze doniesienia wydają się wskazywać na próby bombardowań (za pomocą pocisków wystrzelonych z lądu lub samolotów i za pomocą amunicji krążącej), ale najwyraźniej głównie powstrzymanych (nie ma doniesień o stratach; większość pocisków i dronów najwyraźniej zestrzelono). Doszło także do jednej próby przekroczenia granicy (ale przez terrorystów, nie regularnych pakistańskich żołnierzy). Poza tym jednak nie doszło z obu stron do szerszej mobilizacji, ruchów sił lądowych czy marynarek wojennych i prób zajęcia terytorium drugiego państwa. Chociaż zatem sytuacja jest bardzo napięta, wydaje się, że po pewnym okresie takich starć dojdzie raczej do deeskalacji niż pełnoskalowego konfliktu.
Do bardzo podobnej sytuacji w stosunkach Indie-Pakistan doszło bowiem w roku 2019: atak terrorystyczny na terenie Indii spowodował odwet Nowego Delhi w formie nalotu na Pakistan, który następnie dokonał nalotu na Indie – i po takiej wymianie, która każda strona ogłosiła swoim zwycięstwem, doszło do deeskalacji. Deklaracja Indii po nalotach z 6-7 maja wyraźnie wskazywała na chęć deeskalacji i podkreślała, że celem były jedynie obozy terrorystyczne (a nie siły zbrojne samego Pakistanu). Należy liczyć na to, że te dwa dysponujące bronią atomową państwa – zamiast zmierzać do wojny – i tym razem w pewnym momencie starć obustronnie ogłoszą swoje zwycięstwo, co pozwoli im równocześnie zachować twarz i osiągnąć deeskalację.
Chociaż zatem uwaga komentatorów w obu krajach – jak i obserwatorów tego starcia z innych zakątków świata – skupiona jest na starciu jako takim, warto już teraz zadać sobie pytanie: jaką rolę mogą odegrać Chiny wobec pogarszających się stosunków Indie-Pakistan?
Sąsiedzkie zbrojenia
Dla Pakistanu ChRL to najważniejszy partner; dla Indii zaś – największy rywal. Swoje faktyczne wsparcie wojskowe dla Pakistanu Chiny przykrywają jednak zazwyczaj bardzo ostrożnymi wypowiedziami na temat sporów Indie-Pakistan. Nie zaskakuje więc, że deklaracja chińskiego MSZ po ataku terrorystycznym w dolinie Baisaran nie wskazywała na winę Islamabadu, wzywając jedynie strony do przeprowadzenia „uczciwego” śledztwa. Podobnie wypowiedź rzecznika chińskiego MSZ z 8 maja, już po nalotach Indie na Pakistan była krótka, ogólnikowa i neutralna.
Obecnie wydaje się zatem bardzo mało prawdopodobne, by ChRL włączyła się w ten konflikt. Pekin jednak już pomaga Islamabadowi na wiele sposobów, w tym dziedzinie bezpieczeństwa – i z pewnością pomoc ta będzie jeszcze rosnąć. Stąd też wpływ Chin na stosunki Indie-Pakistan należy rozważać w dwóch wymiarach: faktycznym (co działo się dotąd) i spekulatywnym (co może się wydarzyć).
W ostatnich dziesięcioleciach ChRL wyrosła na jedno z największych źródeł pożyczek dla Pakistanu. Zgodnie z typowym dla Chin modelem, z ogromnych kredytów zaciągniętych w chińskich bankach finansowane są rozmaite projekty infrastrukturalne i energetyczne w Pakistanie, których realizację zleca się chińskim firmom (często z użyciem materiałów z ChRL i tamtejszych pracowników). W średniej perspektywie część tych projektów wzmacnia kraj gospodarczo, chociaż w dłuższej Pakistanowi przyjdzie te ogromne długi spłacić (a ponadto zlecanie projektów chińskim firmom wywoływało już nieraz w tym kraju sprzeciw). Nawet i w tym sensie zatem – choć większość z tych projektów nie wydaje się mieć zastosowania wojskowego – Chiny wzmacniają Pakistan, a zatem pośrednio utrudniają Indiom rywalizację z islamską republiką.
Warto też dodać, że obecna odsłona rywalizacji Indie-Pakistan dotknie zapewne bezpośrednio, i dotkliwie, kilka wspólnych chińsko-pakistańskie projektów. Z pomocą Chin – i dzięki pieniądzom z ChRL, i pracy tamtejszych firm – powstała w Pakistanie hydroelektrownia w regionie Pakpattan. Kolejny taki wspólny projekt planowany jest w Kohali, w części Kaszmiru kontrolowanej przez Pakistan; innym jest projekt realizowany w Azad Pattan (więcej na ten temat: por. mój komentarz dla Instytutu Nowej Europy z 2020 r.). Tymczasem wspomniana decyzja Nowego Delhi z 23 kwietnia o jednostronnym zawieszeniu Traktatu o Wodach Indusu oznaczać będzie zapewne, że w najbliższych latach Indie zaczną budować nowe zapory i zatrzymywać na swoim terytorium więcej wód dopływów Indusu, nie zważając na wcześniejsze ustalenia z Pakistanem w tej sprawie.
Powstaną zatem zapory nad zaporami – zbudowane przez Chiny hydroelektrownie w Pakistanie będą otrzymywać mniej wody, a Indie będą też miały możliwość nagłego tej wody wypuszczania, by powodować powodzie w Pakistanie. Jest to ze strony Nowego Delhi forma nacisku: Indie głoszą, że będą powstrzymywać przepływ części wody do Pakistanu tak długo, jak długo Pakistan nie przestanie powstrzymywać przepływu terrorystów na terytorium Indii. Oznacza to też, że do większych napięć może dojść nie teraz, ale za kilka lat, kiedy w Indiach na dopływach Indusu powstaną nowe zapory.
Chiny wspierają jednak Pakistan nie tylko gospodarczo, ale i wojskowo, przyczyniając się w ten sposób jeszcze bardziej do osłabiania Indii. Zależność ta będzie się tylko pogłębiać, bo wraz z upadkiem partnerstwa amerykańsko-pakistańskiego (ok. 2011 r.) Islamabad nie otrzymuje już uzbrojenia od USA; jego głównym dostawcą są teraz Chiny. Siły zbrojne Pakistanu nie tylko kupiły rozmaity sprzęt od Chin (w tym samoloty J-10), ale nawet zrealizowano wspólny chińsko-pakistański projekt, w postaci budowy samolotu JF-17. A żeby sytuacja była jeszcze bardziej złożona: samolot ten używa rosyjskich silników.
Jest całkiem prawdopodobne, że ta dotychczasowa współpraca miała znaczenie i podczas obecnych starć. Chociaż niewiele na razie o nich wiadomo, niektóre media, w tym brytyjski The Telegraph, twierdzą, że podczas nalotu na Pakistan w noc 6/7 maja niektóre indyjskie maszyny zostały zestrzelone przez wyprodukowane przez Chiny samoloty J-10 – i do tego wyprodukowanymi w ChRL pociskami PL-15. Chociaż na potwierdzenie tych informacji należy cierpliwie poczekać – albo też nie nastąpi ono nigdy – doniesienia z 9 maja rano wskazują, że co najmniej jeden pocisk PL-15 znaleziono potem na terytorium Indii po tym, jak najwyraźniej został wystrzelony przez siły pakistańskie, ale nie trafił celu i nie eksplodował.
Poza tym, że sprzedaż uzbrojenia to po prostu dobry biznes, Chinom bez wątpienia na rękę jest osłabianie Indii i skupienie sił Nowego Delhi na froncie pakistańskim. Jest tak z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze, spór o terytoria toczy się wszak nie tylko między Indiami a Pakistanem, ale również między Indiami a Chinami – i w obu wypadkach nie widać szans, na jego rozstrzygnięcie. Stąd też w ostatnich latach byliśmy świadkami nie tylko starć na granicach Indie-Pakistan (2019, 2025), ale także Indie-Chiny (2020). Każde skupienie sił indyjskich na starciach z Pakistanem może zaś oznaczać osłabienie ich na – długiej i trudnej – granicy z Chinami.
Po drugie, pomiędzy Nowym Delhi a Pekinem narasta także walka o wpływy w mniejszych państwach Azji Południowej (Nepal, Malediwy, Sri Lanka). Wpływy te głównie budowane są przez oba państwa pieniędzmi – pożyczkami i darami – a czasem w formie nacisków. Przykładem tej rywalizacji było chociażby niedawne wyproszenie 74 indyjskich żołnierzy z Malediwów zaraz po tym, jak to wyspiarskie państwo podpisało umowę o współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa z Chinami. I w tym wypadku jednak Pakistan nie wydaje się w żaden sposób bezpośrednio uczestniczyć w tej walce o wpływy. Jego znaczenie, dla Chin, sprowadza się raczej do tego, że stałe napięcia z Pakistan zmuszają Indie do ponoszenia znacznych kosztów, które Nowe Delhi mogłoby przekierować gdzie indziej: choćby na rywalizację z Pekinem w sąsiedztwie.
Po trzecie, rywalizacja indyjsko-chińska narasta także na morzach. Na Oceanie Indyjskim coraz częściej pojawiają się okręty i statki badawcze ChALW, a przede wszystkim w 2016 r. otwarto bazę sił chińskich w Dżibuti. I w tym wypadku Pakistan nie odgrywa bezpośrednio roli, ale może ją odegrać w przyszłości. Wydaje się całkiem możliwe, że jedną z kotwic dla chińskiej obecności na wodach tego oceanu będzie w przyszłości właśnie terytorium Pakistanu – jeśli potwierdzą się spekulacje, że Dżiwani koło portu w pakistańskim Gwadarze stanie się pewnego dnia chińską bazą.
Jednym zdaniem – wspólnym interesem Pekinu i Islamabadu w dziedzinie bezpieczeństwa jest powstrzymywanie wzrostu indyjskiej siły. Chociaż jest faktem, że Chiny dozbrajają Pakistan, należy jednak równolegle jednoznacznie podkreślić, że jak dotąd ChRL nigdy w żaden bezpośredni sposób nie włączyła się w starcia Pakistanu z Indiami.
Czy dwa konflikty staną się jednym?
Relacja Islamabadu z Pekinem to partnerstwo, nie sojusz – partnerstwo bardzo silne, szerokie i głębokie, partnerstwo oparte na bardzo jednostronnej zależności (Pakistanu od Chin), ale jednak partnerstwo, nie sojusz. Pekin dalej nie zbudował swojego odpowiednika NATO – grona państw, które dają sobie wzajemnie gwarancje pomocy w ramach wojny i które współpracowałyby w dziedzinie bezpieczeństwa w ramach okrzepłych, formalnych struktur. Nie jest takim sojuszem ani Szanghajska Organizacja Współpracy ani tym bardziej luźna grupa, jaką jest BRICS. Pamiętajmy, że do obu tych układów należą także… Indie. Nie mogą być one w żaden sposób przeciw Indiom wymierzone. Nie oznacza to oczywiście, że pewnego dnia taka struktura – jakaś forma ,,chińskiego NATO” – nie powstanie, ale na razie Pekin nie jest w żaden sposób zobligowany, by pomagać Islamabadowi w starciach z siłami Nowego Delhi.
Nawet jeśli nie jest to zmartwienie na dziś, scenariusz równoległej wojny Indii z Chinami i Pakistanem jest jednak czymś, co z pewnością należy rozważać. W każdym razie taki rozwój wypadków rozważają siły zbrojne Indii. W 2017 r. ówczesny szef sztabu tych sił, Bipin Rawat, ujął to wprost: Indie muszą być gotowe na równoległą wojnę z tymi dwoma trudnymi sąsiadami. Inne wypowiedzi indyjskich oficerów wskazywały wprost, że spośród różnych rozważanych przez nich scenariuszy równoczesna wojna z Chinami i Pakistanem jest tym najgorszym – i tym, na który Indie są najmniej gotowe: na przykład jeśli chodzi o liczbę samolotów bojowych.
Pytanie – czy gotowe są na niego Chiny? – pozostaje aktualne. Wszystkie trzy kraje dysponują bronią nuklearną. I chociaż ChRL jest tu najsilniejszym z trójki (i gospodarczo, i wojskowo, i technologicznie), Pekinowi nie brak wyzwań na innych frontach. Zaliczają się do nich przede wszystkim narastająca rywalizacja z USA czy skupienie na kwestii Tajwanu. Całą tę skomplikowaną sieć zależności i procesów zapewne bacznie obserwuje również Waszyngton – i nie pozostaje wobec niej bezczynny. Tak jak Chiny sprzedają uzbrojenie Pakistanowi, USA sprzedaje go coraz więcej Indiom. Już od kilku lat spekuluje się, że amerykański wywiad może dzielić się z Indiami informacjami wywiadowczymi o ruchach sił chińskich w Himalajach. Bezpośrednie włączenie się Chin w konflikt Indie-Pakistan mogłoby zatem z kolei wywołać reakcję Waszyngtonu i swoisty efekt światowego domina konfliktów. Nie wiemy oczywiście, czy Pekin rozumuje w ten sam sposób – ale na pewno widać, że zachowuje ostrożność. W ostatnich miesiącach (październik 2024-maj 2025) to Chiny pokazywały się jako ta strona, której zależy na uspokojeniu stosunków z Indiami.
Na razie zatem ten „najczarniejszy” dla Indii scenariusz podwójnej wojny, choć nie kompletnie nierealistyczny, jest mało prawdopodobny. Równolegle Chiny od lat dozbrajają Pakistan i jest w zasadzie pewne, że w razie starć Indie-Pakistan jakaś część tego chińskiego sprzętu będzie przeciw Indiom użyta. Poza tym faktem, wachlarz hipotetycznych możliwości wsparcia Islamabadu przeciw Nowemu Delhi podczas napięć – bez włączania się w nie bezpośrednio – jest dla Chin bardzo szeroki. Podczas napięć Pekin mógłby choćby wysyłać Islamabadowi uzbrojenie i części do niego szybciej, w ekspresowym tempie sprzedać lub podarować nowe, udzielić nowej pożyczki Pakistanowi czy może nawet dzielić się informacjami z siłami Pakistanu (wywiadowczymi, satelitarnymi, itd.). Korzyść dla Chin jest dość oczywista: zysk w postaci osłabienia Indii bez ryzyka konfliktu z nimi. W razie kolejnych napięć na linii Nowe Delhi-Islamabad Pekin będzie zapewne dalej wspierać Pakistan, a być może nawet to wsparcie pogłębiać.