Najczęściej wyszukiwane:

Łódzkie kanały ujęte w kadrach – niezwykła opowieść o pasji, mieście i podziemiach

Z okazji 100-lecia Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi powstał wyjątkowy projekt fotograficzny, zrealizowany we współpracy z łódzkim fotografem i miłośnikiem miejskich podziemi dr. Pawłem Hikiszem z Katedry Biologii Nowotworów i Epigenetyki. Dzięki wsparciu pracowników ZWiK możliwe było bezpieczne zejście do zabytkowych, ceglanych kanałów zaprojektowanych przez Williama Lindleya i udokumentowanie ich niezwykłej architektury oraz codziennej pracy ludzi, którzy dbają o funkcjonowanie miejskiej infrastruktury. Efektem tej współpracy jest cykl zdjęć odsłaniający nieznane oblicze łódzkich podziemi – przestrzeni, które na co dzień pozostają poza zasięgiem mieszkańców. Wystawę można oglądać do końca grudnia 2025 r. w hali głównej dworca Łódź Fabryczna. O realizacji zdjęć do wystawy opowiada ich autor.

Opublikowano: 15 grudnia 2025

ZWIK

Skąd pomysł, aby fotografować łódzkie kanały?

Moja przygoda z fotografią trwa już wiele lat, choć cały czas pozostaję amatorem. Od dawna fascynują mnie miejsca opuszczone – fabryki, pałace, domy, ale także przestrzenie podziemne. Przez lata odwiedzałem z kolegą (taternikiem i specjalistą od prac wysokościowych) różne jaskinie, bunkry czy schrony. I to właśnie ta fascynacja podziemiami zaprowadziła mnie w końcu do kanałów.

Łódzkie kanały są w skali kraju wyjątkowe – w większości murowane z cegły, projektowane, podobnie jak te warszawskie, przez Williama Lindleya. To część historii miasta, której na co dzień nie widzimy, choć dosłownie po niej chodzimy. Mało kto zdaje sobie sprawę, że np. rzeka Łódka płynie pod samym rynkiem Manufaktury.

Zaczęło się od ciekawości, a później odkryłem, jak niezwykłe, fotogeniczne i zróżnicowane są te przestrzenie.

Co wyjątkowego jest w łódzkich kanałach?

Przede wszystkim sam fakt, że są ceglane – dzięki temu przypominają podziemne tunele z XIX wieku, zamiast surowych betonowych przepustów. Do tego dochodzi różnorodność kształtów przekrojów – jajowate, dzwonowe, o dużej skali architektonicznej. To podziemne konstrukcje z prawdziwym kunsztem.

Ale jest jeszcze coś: tajemnica i niedostępność. To miejsca, do których nie może wejść każdy. Fabryki z czerwonej cegły i robotnicze osiedla od lat definiują charakter naszego miasta. Tymczasem kolejne „ceglane miasto” rozciąga się pod nim, niewidoczne na pierwszy rzut oka. Widzimy Łódź z góry, ale nie znamy jej „drugiego dna”. Przechodzimy codziennie po ulicach, pod którymi kryją się ceglane korytarze czy komory przelewowe.

Dla fotografa to kopalnia tematów.

W jakich miejscach powstały zdjęcia do wystawy?

Do projektu weszły głównie zdjęcia z najważniejszych łódzkich rzek kanalizowanych:

  • Łódki – m.in. pod Manufakturą,
  • Jasienia – w okolicach Tymienieckiego i Piotrkowskiej,
  • Karolewki, na Polesiu, w południowo-zachodniej części Łodzi
  • Bałutki – w rejonie rynku bałuckiego,
  • oraz zdjęcia z tzw. „gwiazdy” znajdującej się pod dworcem Łódź Kaliska.

Ile trwały przygotowania i jak wyglądała praca pod ziemią?

Jednorazowe zejście trwało około 4-5 godzin, a cała sesja – blisko dwa miesiące. Niektóre kanały fotografowałem podczas dwóch lub trzech zejść.

Fotografowanie w kanałach to żmudny proces. W ciemności jedynym światłem jest latarka. Aparat stoi na statywie przy długiej ekspozycji – nawet 5-7 minut. Wszystko doświetla się ręcznie. Jedno zdjęcie potrafiło powstawać 10 minut, a z kilkugodzinnego zejścia wracałem z… trzema, czterema udanymi kadrami.

ZWIK

Jak wyglądało zejście do kanałów od strony bezpieczeństwa?

Bardzo rygorystycznie. ZWiK przestrzega procedur i my również musieliśmy.

  • Przed każdym wejściem kanał był wietrzony poprzez otwarcie dwóch włazów.
  • Pracownicy opuszczali do środka detektor gazów.
  • Schodziłem w uprzęży, kasku, asekurowany liną podpiętą do metalowego trójnogu.
  • Zawsze towarzyszyło mi dwóch pracowników w kanale i dwóch asekurowało z góry.
  • Nie oddalaliśmy się na więcej niż 50 metrów od włazu.

W czasie sesji ani razu nie zdarzyła się sytuacja niebezpieczna, ale to przede wszystkim zasługa profesjonalizmu pracowników, którzy mi towarzyszyli.

ZWIK

Co było największym wyzwaniem?

Najtrudniejsze było… fotografowanie ludzi. Do tej pory robiłem zdjęcia samych kanałów. Tym razem poproszono mnie, aby ująć na zdjęciach pracowników ZWiK. A to zupełnie inny rodzaj fotografii.

Nie mogłem długimi minutami doświetlać przestrzeni. Musiałem korzystać ze światła ich czołówek i lamp. Trudno było ustawić ostrość w kompletnej ciemności, a jednocześnie zadbać, by zdjęcia pozostały naturalne i niewyreżyserowane. Pracownicy nie chcieli pozować. I bardzo dobrze. Chodziło o pokazanie autentycznej pracy i skali kanałów w odniesieniu do człowieka.

Muszę przyznać, że te zdjęcia bardzo mnie zainspirowały. Po raz pierwszy zobaczyłem, jak ciekawie wygląda człowiek w przestrzeni podziemnej.

ZWIK

Czy coś Pana zaskoczyło podczas realizacji wystawy?

Tak, odkryłem dwa miejsca, których wcześniej nie znałem: duże komory przelewowe, robiące ogromne wrażenie swoją skalą. Byłem też pozytywnie zaskoczony, jak dobrze wypadają zdjęcia z człowiekiem, jak bardzo zmienia się odbiór przestrzeni, gdy widać proporcje.

Zrozumiałem też, jak ciężka jest praca pracowników ZWiK. My schodziliśmy do przestronnych kanałów. Oni na co dzień pracują często w ciasnych, brudnych kanałach o wysokości 1,3 metra, w trudnych warunkach, nieraz przez pół dnia.

ZWIK

Czy fotografował Pan wcześniej ludzi?

Nie. Wcześniej unikałem człowieka w kadrze – zarówno w urbeksie, jak i w podziemiach. Teraz widzę, że obecność człowieka nadaje zdjęciom kontekst, skalę i opowieść. Chciałbym to kontynuować – zwłaszcza w jaskiniach, gdzie proporcje przestrzeni są ogromne, a także w zakładach przemysłowych.

Zafascynowała mnie fotografia ludzi przy pracy – od górników po szewców czy pracowników elektrociepłowni. To świat, którego na co dzień nie widzimy.

Czy ta wystawa łączy się jakoś z Pana pracą na Wydziale?

Nie, zawodowo zajmuję się biologią nowotworów i związkami metaloorganicznymi w kontekście ich przeciwnowotworowej aktywności w Instytucie Biofizyki. Kanały to zupełnie inny świat niż nauka, choć – żartując – czasem mówię znajomym biologom, że mogę im przynieść ciekawe próbki do badań. W podziemiach żyje mnóstwo bezkręgowców i mikroorganizmów. Zresztą 20 lat temu prowadzone były takie badania i wielu badaczy z pewnością byłoby ciekawych, jak zmieniła się fauna kanałów.

Na pewno jest tam ogromny potencjał naukowy – tylko trzeba zejść legalnie i z asystą ZWiK.

Jakie są Pana dalsze plany?

W Łodzi wciąż jest wiele do zrobienia. Oprócz kanałów użytkowych istnieją stare, nieczynne kanały historyczne – często odsłaniane podczas remontów. Chciałbym je udokumentować zanim znikną. Ich przyszłość jest różna – część jest zasypywana przy inwestycjach deweloperskich.

Rozważam też kontynuację współpracy ze ZWiK – zwłaszcza w obszarze fotografii pracowników pod ziemią.

Poza Łodzią chciałbym rozwijać fotografię ludzi w nietypowych miejscach pracy – w zakładach przemysłowych, kopalniach, elektrociepłowniach. To temat mało znany, a niezwykle fascynujący.

ZWIK

Czy chciałby Pan dodać coś na koniec?

Chyba tylko to, że podziemia Łodzi mają ogromny potencjał – historyczny, fotograficzny i naukowy. Warto o nie dbać i warto je pokazywać, bo są częścią tożsamości miasta. A dla mnie są przede wszystkim miejscem, w którym mogę połączyć swoją pasję do fotografii, ciekawość i chęć odkrywania tego, co ukryte pod powierzchnią.

I jeszcze słówko o pasji. Praca to jedno, ale w życiu warto mieć też pasje i hobby. Nie chodzi o to, żeby być od razu mistrzem świata w jakiejś dziedzinie, tylko o to, by mieć kawałek czasu na coś, co po prostu sprawia frajdę i jest odskocznią od codzienności, taki prywatny reset, gdzie nie myśli się o mailach, problemach do rozwiązania czy publikacjach do napisania. Dlatego tak ważne jest, by mieć coś „swojego” w życiu i z tego nie rezygnować – czy to fotografowanie, jak w moim przypadku, czy lepienie garnków, czy bieganie – pełna dowolność. Liczy się sam fakt zaangażowania w coś, co nie jest pracą, a co daje nam satysfakcję, reset i radość. 

 

Dr Paweł Hikisz jest adiunktem w Katedrze Biologii Nowotworów i Epigenetyki na Wydziale Biologii i Ochrony Środowiska UŁ. 

Jego kluczowe zainteresowania naukowe koncentrują się na pograniczu biologii molekularnej i chemii medycznej. Dr Hikisz bada mechanizmy śmierci komórkowej, a zwłaszcza molekularne mechanizmy aktywności przeciwnowotworowej nowo syntetyzowanych pochodnych metaloorganicznych. Jego praca ma na celu poszukiwanie nowych ścieżek terapeutycznych w onkologii z uwzględnieniem roli metali w medycynie.

Równolegle do kariery naukowej, dr Hikisz rozwija pasję fotograficzną. W swojej twórczości skupia się przede wszystkim na uwiecznianiu miejsc opuszczonych, industrialnych i postindustrialnych krajobrazów, a także pozostałości po ludzkich historiach – pałaców, domów i zapomnianych przestrzeni. Coraz więcej uwagi poświęca również fotografii ludzi, rozwijając tę część swojej pasji i poszukując nowych sposobów opowiadania o człowieku w jego otoczeniu.

Dr Paweł hikisz
Na zdjęciu dr Paweł Hikisz w czasie realizacji sesji fotograficznej do wystawy „Podziemna Łódź”

Materiał i zdjęcia: dr Paweł Hikisz (Katedra Biologii Nowotworów i Epigenetyki, Wydział Biologii i Ochrony Środowiska UŁ)
Redakcja: Kamila Knol-Michałowska (Centrum Promocji, Wydział Biologii i Ochrony Środowiska UŁ)

Katedra Informatologii i Bibliologii
Uniwersytetu Łódzkiego

ul. Pomorska 171/173, pok. 4.49
90-236 Łódź

informatologia@uni.lodz.pl
tel. 42 635 69 12

 

Funduszepleu
Projekt Multiportalu UŁ współfinansowany z funduszy Unii Europejskiej w ramach konkursu NCBR