
Jakie cechy budowy sprawiły, że od razu zwróciła Pani uwagę na wyjątkowość tego storczyka?
To były te „anielskie” skrzydełka na warżce. U storczyków środkowy płatek, zwany warżką (labellum), zwykle znacząco różni się od pozostałych. Służy ona za wabik, który przyciąga owady, by dokonały zapylenia. Pełni rolę wabika, który ma przyciągnąć odpowiednie owady i umożliwić zapylenie. To właśnie na niej skupiamy się, gdy szukamy różnic między gatunkami, ponieważ każdy z nich przyciąga specyficznych zapylaczy. Dzięki tej specjalizacji najczęściej dochodzi do zapylenia przez pyłek osobników tego samego gatunku. Nigdy wcześniej nie spotkałam warżki z takimi „skrzydełkami”. Ten storczyk jest naprawdę wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju.
Mimo że rodzaj Telipogon liczy wiele gatunków, ten jest jedyny w swoim rodzaju?
Dokładnie. W rodzaju Telipogon jest, o ile dobrze pamiętam, ponad dwieście pięćdziesiąt gatunków, ale ten od razu się wyróżniał. Niewiele z nich ma wklęsłą warżkę, jak T. angelicus, a te charakterystyczne „skrzydełka” natychmiast zasugerowały, że mam przed sobą coś zupełnie nowego.
Cel wyprawy i proces odkrywania
Czy wyruszała Pani na tę wyprawę właśnie z zamiarem odkrywania nowych gatunków? Jaki był jej główny cel?
Trochę „podczepiłam się” pod wyprawę organizowaną przez dwóch kolegów – jednego ze Stanów, drugiego z Belgii. Oni zajmują się badaniem wielkokwiatowych storczyków z rodzajów Cyrtochilum i Odontoglossum, więc mieli już zorganizowaną całą logistykę: kierowcę, trasę, zaplecze. Skorzystałam z okazji i dołączyłam do nich.
Ja natomiast szukałam rzadkich i nowych gatunków – to główny cel moich wypraw terenowych: odkrywanie tego, czego jeszcze nie opisano. W Kolumbii prowadzę również stałe, wieloletnie badania nad różnorodnością i dynamiką populacji na wyznaczonych powierzchniach, ale w Peru skupiłam się wyłącznie na intensywnym screeningu terenu w poszukiwaniu nowych storczyków.
Jak przebiega proces potwierdzania, że roślina jest nowym gatunkiem?
To w większości przypadków naprawdę droga przez mękę — ale dla mnie to właśnie najciekawsza, niemal detektywistyczna część pracy. Najpierw musimy upewnić się, że dana roślina na pewno nie została już wcześniej opisana. Wymaga to prześledzenia wszystkich nazw, jakie mogły jej zostać nadane. W początkach eksploracji Ameryki Południowej każdy storczyk przywieziony do Europy uznawano za nowy, więc wielu badaczy opisywało te same gatunki niezależnie od siebie — dlatego dziś część z nich ma po kilka nazw synonimicznych.
Utrudnieniem są też bardzo lakoniczne historyczne opisy — czasem zaledwie kilka linijek, które niewiele mówią o rzeczywistym wyglądzie rośliny. A my dziś musimy odróżniać gatunki na podstawie coraz subtelniejszych detali.
Kiedy pojawiają się wątpliwości, zaczyna się prawdziwe śledztwo: trzeba dotrzeć do holotypu — zwykle zasuszonego okazu przechowywanego w jednym z zielników — i obejrzeć go osobiście. A że w dawnych czasach nie było fotografii, a ilustracje bywały bardzo różnej jakości, to każda taka weryfikacja to trochę podróż w czasie i układanie puzzli z bardzo niepełnych informacji. Dopiero wtedy możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, czy odkryliśmy coś naprawdę nowego.
Funkcja skrzydełek i badania
Warżka u Telipogon ma pewne struktury. Jaki element budowy kwiatu ma największe znaczenie diagnostyczne?
Na warżce u Telipogon zwykle znajduje się callus, czyli wyrostek. Podejrzewa się, że u tej grupy storczyków występuje zjawisko pseudokopulacji. Polega to na tym, że kwiat lub jego część przypomina samicę owada, a samiec przylatuje i próbuje z nią kopulować, przy okazji zabierając pyłkowiny. Ta struktura wyrostków musi być bardzo specyficzna, żeby owad faktycznie się nabrał. To jest ten element, na który my zwracamy uwagę. Stare opisy często skupiały się na kolorze, ale kolory rzadko są cechami diagnostycznymi, ponieważ mogą zależeć od środowiska.
Zatem jakie znaczenie mają te skrzydełka? Czy pełnią jakąś funkcję?
Najbardziej niezwykłe są właśnie te „skrzydełka”. Czy pełnią jakąś konkretną funkcję? Na razie nie wiemy. Najprawdopodobniej mają związek z przyciąganiem zapylaczy — tak, aby owad był zachęcony do przylotu i interakcji z kwiatem.
Nie dysponujemy jeszcze analizami chemicznymi, ale niewykluczone, że te struktury mogą produkować związki przypominające feromony, które dodatkowo wzmacniają efekt pseudokopulacji. To jedna z hipotez, którą chcielibyśmy zweryfikować w przyszłych badaniach.
Czy będziecie prowadzić dalsze badania nad tym storczykiem, by się tego dowiedzieć?
Niestety, w Ameryce Południowej niezwykle trudno jest uzyskać pozwolenia na badania chemiczne. Wiele instytucji obawia się, że badacze z Europy czy Stanów Zjednoczonych mogą odkryć coś potencjalnie cennego — choćby substancję o znaczeniu medycznym — i „wywieźć” zysk poza kraj. Z tego powodu musimy na razie ograniczać się do badań taksonomicznych i morfologicznych. Dodatkowym wyzwaniem jest to, że ten storczyk rośnie wysoko w górach i praktycznie nie da się go uprawiać w warunkach kontrolowanych. Do kiełkowania potrzebuje specyficznego partnera mikoryzowego, a obecne badania wskazują, że przez całe życie pozostaje ściśle zależny od określonego gatunku grzyba, który wspiera jego funkcjonowanie w trudnych warunkach tropików.
Gatunki Telipogon generalnie bardzo trudno utrzymać poza ich naturalnym środowiskiem — w uprawie po prostu zamierają.
Wyzwania badawcze i ochrona
Jakie największe wyzwania wiążą się z prowadzeniem badań w Andach?
Przede wszystkim w Andach jest mokro i zimno, a do tego dochodzi wysokość — a to już kwestia indywidualnej adaptacji organizmu. Ja mam o tyle szczęście, że trenowałam judo, dużo biegam, więc zazwyczaj dobrze znoszę takie warunki… ale to bywa loteria.
Pamiętam, jak pewnego razu w La Paz — powyżej 4000 m n.p.m. — ledwo utrzymałam się na nogach po wyjściu z samolotu. Wysokość potrafi błyskawicznie dać o sobie znać, nawet jeśli teoretycznie jest się do niej przygotowanym.
Czy teren, na którym Pani była, jest chroniony lub objęty obostrzeniami?
Nie, zwykle pracuję poza terenami chronionymi. Wiele parków narodowych i rezerwatów zostało już dobrze przebadanych, a mnie najbardziej pociągają obszary niepoznane, takie, do których rzadko zagląda nauka.
Jak się tam dociera? W Andach niższe partie gór są najczęściej zajęte pod pastwiska czy uprawy. Dopiero tam, gdzie ludziom jest trudno dotrzeć i nie ma dróg — zaczyna się prawdziwa dzikość. Najpierw więc przechodzimy przez strefę użytkową, a później wspinamy się wyżej.
Niestety, zmiany klimatyczne sprawiają, że rolnictwo przesuwa się coraz wyżej, a wraz z nim wycinka lasów pod nowe pastwiska. To realne zagrożenie dla siedlisk wielu rzadkich gatunków, które właśnie w tych trudno dostępnych częściach gór znalazły swoją ostoję.
Czy odkrycie gatunku w trudno dostępnym miejscu oznacza, że potencjalnie podobnych gatunków jest tam więcej?
Tak — to bardzo możliwe, że skoro odkrywamy nowy gatunek w trudno dostępnym rejonie, to tam może być jeszcze wiele innych, nieopisanych. Problem w tym, że lasy bywają wycinane szybciej, niż zdążymy udokumentować ich bioróżnorodność. Wiele gatunków ginie, zanim ktokolwiek zdoła je opisać. Jeden z modeli naukowych szacuje, że od 15% do 59% gatunków wymierających to te „nieodkryte” ... Na pewno w tych górskich, słabo przebadanych obszarach jest znacznie więcej do odkrycia — zwłaszcza w krajach takich jak Peru, które są ciągle relatywnie słabo zbadaną częścią Andów.
Jakie czynniki mogą najbardziej zagrażać przetrwaniu tego storczyka?
W górach rośliny mogą „uciekać” coraz wyżej przed zmianami klimatu, ale góra ma swój szczyt — w pewnym momencie po prostu nie będzie dokąd się przesunąć. Dodatkowo nie wiemy, czy grzyb, z którym ten storczyk musi wejść w symbiozę, również podąży za zmianą warunków środowiskowych.
Populacja, którą obserwowałam, rosła dosłownie na dwóch–trzech drzewach. Jeden piorun, osunięcie ziemi czy wycinka mogą wystarczyć, by ją zniszczyć. Zmiany w strukturze lasu wpływają też na zapylacze — jeśli odpowiedni owad zniknie, storczyki nie będą miały szansy na rozmnażanie.
Niektóre storczyki są zdolne do samozapylenia, ale gatunki z rodzaju Telipogon najprawdopodobniej tego nie robią — są uzależnione od obecności zapylacza. Jeśli nie będą się rozmnażać to populacja po prostu po jakimś czasie zniknie.
Czy podejmowane są działania ochronne dla tego gatunku?
Nie — samo opisanie nowego gatunku nie oznacza automatycznie założenia rezerwatu. Nawet jeśli opisałam już ponad 400 gatunków, to ochrona ich siedlisk to zupełnie inna sprawa. W wielu krajach, gdzie pracuję, istniejące obszary ochronne często nie są skutecznie zarządzane i nie chronią wystarczająco rzadkich roślin.
Kiedy publikuję opisy nowych gatunków, a szczególnie tych, które mogą być atrakcyjne dla kolekcjonerów, świadomie pomijam bardzo szczegółowe dane lokalizacyjne. To strategia ochronna — by utrudnić znalezienie tych roślin przez osoby, które mogłyby je zbierać i handlować nimi.
Miejmy nadzieję, że pomoże to uchronić je przed kolekcjonerami. Już zdarzały się przypadki, że po opisie nowego gatunku, całe jego naturalne populacje zostały brutalnie zebrane i w konsekwencji gatunek niemal wyginął (np. Paphiopedilum vietnamense).
Emocje, motywacja i dalsze plany
Jakie emocje towarzyszą Pani przy opisywaniu nowego gatunku?
Ekscytacja jest największa w momencie odkrycia. To chwila, kiedy serce naprawdę szybciej bije — bo nagle uświadamiasz sobie, że trzymasz przed sobą coś, czego nikt wcześniej nie widział i nie opisał.
Natomiast później przychodzi już etap formalności: przegląd literatury, weryfikacja, opisy, przygotowanie ilustracji, wybór odpowiedniego czasopisma … Cała ta niezbędna papierologia potrafi ostudzić emocje. Bywa, że entuzjazm ginie pod lawiną formularzy i recenzji, jakby ktoś zasypał go papierami.
Ale mimo wszystko — świadomość, że dodajesz do nauki nowy gatunek, pozostaje ogromnie satysfakcjonująca.
Co daje w ogóle takie odkrycie i opisanie nowego gatunku?
Dla mnie samo opisanie nowego gatunku to dopiero początek — to świadectwo, że dany organizm istniał i został zauważony przez naukę, ale nie gwarantuje, że jego siedlisko jest chronione.
Storczyki często pełnią rolę wskaźników stanu środowiska. Jeśli w danym miejscu rośnie wiele orchidei, a populacje są zdrowe — to znak, że taki ekosystem funkcjonuje prawidłowo: istnieją odpowiedni zapylacze, grzyby symbiotyczne, warunki siedliskowe — wszystko to wskazuje, że las jest w dobrej kondycji.
Dlatego odkrycie nowego gatunku może mieć znacznie większe znaczenie niż tylko kolejna nazwa — to sygnał alarmowy albo potwierdzenie wartości ochronnych dla danego obszaru. Jeśli wiele gatunków storczyków współistnieje w jednym miejscu — to miejsce zasługuje na szczególną uwagę i ochronę.
A dlaczego akurat ten storczyk został nazwany „anielskim”?
Ja już tak długo polowałam na jakiegoś nowego storczyka, którego mogłabym nazwać „anielski”. Wcześniej opisałam Telipogon diabolicus — czyli „diabelski” — więc trochę brakowało mi tej drugiej strony medalu.
Kiedy zobaczyłam ten okaz z delikatnymi „skrzydełkami” na warżce, od razu pomyślałam, że to jest właśnie on. Idealny kandydat na „anielskiego”. I tak narodził się Telipogon angelicus.
Jakie są Pani dalsze plany badawcze?
Chciałabym jeszcze intensywniej badać florę storczyków Kolumbii. To mój absolutny numer jeden — najbardziej storczykowy kraj na świecie. Ma ogromną różnorodność gatunków, mnóstwo obszarów wciąż nieprzebadanych i prawdopodobnie najwięcej nieodkrytych jeszcze storczyków.
Kolumbia jest jak skarbiec, w którym każda wyprawa może przynieść coś nowego — i właśnie to najbardziej mnie napędza.
Wiemy, że zajmuje się Pani wyłącznie storczykami. Ilu jest specjalistów od tropikalnych storczyków w Polsce?
Od tropikalnych storczyków jest nas pewnie poniżej 10 osób, i wszyscy jesteśmy, powiedzmy, ze „szkoły gdańskiej”. W Europie kraje o klimacie umiarkowanym mają relatywnie niewiele rodzimych storczyków — tam rzeczywiście jest już „mało do opisywania”. W Polsce występuje około 50 gatunków rodzimych. Tymczasem w krajach tropikalnych, jak Kolumbia, orchidee stanowią jedną z najbardziej zróżnicowanych grup roślin — w Kolumbii udokumentowano już ponad 4000 gatunków, a wiele z nich nadal czeka na opis.
To wciąż niezgłębione pole do odkryć. Badania nad storczykami tropikalnymi to nisza, która wymaga pasji i determinacji, ale każda nowa roślina odkryta dla nauki wynagradza ten wysiłek.
Redakcja i grafiki: Mateusz Kowalski, Kamila Knol-Michałowska (Centrum Promocji, Wydział Biologii i Ochrony Środowiska UŁ)
Materiały: prof. dr hab. Marta Kolanowska (Katedra Geobotaniki i Ekologii Roślin, Wydział Biologii i Ochrony Środowiska UŁ)
Zdjęcia: Stig Dalström
