Najczęściej wyszukiwane:

Katedra Informatologii i Bibliologii

Ochrona Ameryki, nie Europy. Amerykańskie cła na Indie a import ropy z Rosji

Opublikowano: 27 sierpnia 2025
Po lewej stronie flaga Indii, a po prawej flaga USA

Krzysztof Iwanek

27.08.2025

W sierpniu tego roku administracja w Waszyngtonie zrealizowała swoje wcześniejsze groźby o podwyżce ceł na import z Indii (i innych krajów). Cła wzrosły o 50% względem wszystkich indyjskich produktów poza farmaceutycznymi i elektronicznymi, a weszły w życie 27 sierpnia. Prezydent Trump zagroził ponadto, że cła nie zostaną wycofane póki Indie będą nabywać ropę naftową z Rosji. Indie na pewno dotkliwie odczują wprowadzenie ceł, gdyż Stany Zjednoczone są dla nich najważniejszym partnerem handlowym. Można domniemywać, że w kolejnych miesiącach Nowe Delhi w jakimś stopniu się ugnie – ale raczej w kwestii nowego porozumienia handlowego z USA, a nie importu ropy z FR, bo dla administracji Trumpa to pierwsze jest dużo ważniejsze niż to drugie.

Stany Zjednoczone są dla Indii największym partnerem handlowym (choć nie jest tak w drugą stronę), a także krajem, z którym Indie mają dodatni bilans handlowy i wreszcie największym rynkiem dla indyjskiego eksportu. Co piąty produkt powstający w Indiach trafia do USA. Stąd też zwiększenie ceł może istotnie wpłynąć na wymianę Indie-USA i pewne gałęzie indyjskiej gospodarki.

Na razie podwyżka ceł, ogłoszona 7 sierpnia, dopiero weszła w życie, a w reakcji na nie indyjskie giełda zanotowała relatywnie małe spadki (Sensex zanotował spadek o ok. 1%), ale dotkliwe straty staną się widoczne w kolejnych miesiącach. Już teraz donosi się o spadku zamówień na indyjską stal, a także o tym, że Nowe Delhi rozważa ogromne dotacje dla producentów pojazdów, przewidując problemy tej gałęzi przemysłu (nie tylko ze względu na amerykańskie cła). Z mniej strategicznych obszarów amerykańskie cła boleśnie odczują zapewne indyjscy producenci i eksporterzy m.in. miodu i herbaty.

Podwyżka amerykańskich ceł nie objęła natomiast importu indyjskich produktów farmaceutycznych i elektronicznych. Jedną z największych amerykańskich firm produkujących obecnie w Indiach jest zaś Apple, której telefony trafiają potem między innymi właśnie na rynek amerykański. Brak podwyżki ceł w sektorze elektroniki może być zatem próbą dyskretnej ochrony interesów Apple ze strony Waszyngtonu. To ostatnie tłumaczy utrzymanie się wysokiego poziomu importu smartfonów z Indii do USA: na koniec lipca, po raz pierwszy w historii, wartość importu smartfonów z Indii do USA była wyższa niż Chin do USA. Nie zmienia to jednak faktu, że Nowe Delhi będzie z pewnością dalej negocjować powrotną obniżkę ceł z USA – tak jak negocjowało w poprzednich miesiącach.

Nieudane negocjacje, czyli: jak do tego doszło?

Wzrost ceł oznacza, że Waszyngtonowi i Nowemu Delhi nie udało się osiągnąć porozumienia handlowego w poprzednich miesiącach. O tym, że nowa administracja w Waszyngtonie nałoży wyższe cła m.in. na Indie, i wiele innych państw, wiadomo było niemal od razu po tym, jak prezydent Trump rozpoczął swoją kadencję w zeszłym roku. W związku z tym Nowe Delhi zaproponowało Waszyngtonowi umowę handlową – a zatem prawdopodobnie propozycję obniżki rozmaitych indyjskich ceł na amerykańskie towary, w zamian za co Stany Zjednoczone nie podwyższyłyby swoich ceł na indyjskie. Umowę taką, jak donoszą media, premier Modi chciał podpisać jeszcze do końca tego roku. Deklaracje obu stron były zatem częścią taktyki negocjacyjnej: prezydent Trump zapowiedział cła, ale nie wprowadził ich od razu, co dało Indiom czas na zaproponowanie umowy handlowej. Nowe Delhi zaś zasygnalizowało jej podpisanie szybko, czym z kolei zapewne wysłało sygnał o tym, że jest gotowe na ustępstwa byle tylko uniknąć podwyżki ceł. Te postawy dobrze pokazują, kto w tym układzie handlowym jest stroną silniejszą.

Równolegle wydaje się, że obu stronom faktycznie na porozumieniu zależało. W poprzednich miesiącach oba rządy kilkakrotnie wymieniły się delegacjami, aby negocjować cła: m.in. w lutym Waszyngton odwiedzili reprezentanci Nowego Delhi, w kwietniu do Indii przybył wiceprezydent J.D. Vance (poszczególne etapy tych negocjacji były raportowane w poprzednich Monitorach). Negocjacja porozumień handlowych zazwyczaj jednak trwa długo – bardzo często latami – i fakt, że nie zawarto go dotąd nie oznacza, że nie dojdzie do tego w przyszłości.

Tymczasem jednak Indie zostały wyższymi cłami faktycznie objęte – i te nie zostaną najpewniej cofnięte aż do osiągnięcia porozumienia. Przy ich ogłaszaniu prezydent Trump stwierdził, że ich wprowadzenie jest związane z faktem, że Indie dalej kupują rosyjską ropę naftową – a zatem przedstawił cła tak, jakby były sankcjami.

„Tylko” cła czy aż sankcje? Czyli: co do tego ma Rosja?

Należy zauważyć, że przez poprzednie miesiące Trump nigdy tak nie usprawiedliwiał podwyżki ceł – a o tym, że Indie kupują przecenioną rosyjską ropę naftową w dużych ilościach wiadomo było niemal od początku pełnoskalowej inwazji FR na Ukrainę. Ponadto, Stany Zjednoczone nałożyły wszak w tym roku wyższe cła na wiele krajów, w tym i takie, które współpracują z Rosją, jak Chiny (ale Trump nie przedstawił chińskiego importu rosyjskiej ropy i gazu jako powodu podwyżki ceł), jak i takie, które działają przeciw Rosji, jak Japonia.

Widać zatem wyraźnie, że w rozkładzie sankcji nie kierowano się logiką karania innych państw za współpracę z Rosją. W zamyśle tej administracji w Waszyngtonie jest to zapewne raczej próba stworzenia lepszych układów dla  amerykańskiej gospodarki: redukcji konkurencji dla amerykańskich producentów i podpisania nowych układów handlowych z innymi państwami. Nie należy zatem raczej wierzyć w nagłe stwierdzenie administracji Trumpa, że wyższe cła na Indie są karą za import rosyjskiej ropy – wywołanie argumentu o Rosji jest raczej kolejnym elementem taktyki negocjacyjnej prezydenta USA.

Innymi słowy: skoro najwyraźniej negocjacje z Indiami dotąd zawiodły, Trump zagrał mocniejszą kartą, oświadczając nagle, że podwyżka ceł nie zostanie cofnięta, póki Indie będą importować rosyjską ropę. Oznacza to też jednak, że ostatecznym celem Trumpa nie jest w cale wymuszenie na Indiach, by przestały kupować rosyjską ropę, ale aby ugięły się w kwestii wypracowania nowych zasad handlu z USA. To może oznaczać, że jeśli otrzyma takie porozumienie handlowe z Nowym Delhi, na jakim mu zależy, Waszyngton wcale nie będzie na dodatek do niego wymagać, by Indie przestały kupować rosyjską ropę. Ujmując to szerzej: głównym celem dla obecnej administracji w Waszyngtonie jest nie ochrona Europy (przez redukcję rosyjskiego eksportu ropy, a zatem osłabianie państwa rosyjskiego), ale ochrona gospodarki amerykańskiej.

Możliwe reakcje Nowego Delhi

Jeśli jednak faktycznie obniżka importu tego surowca z Rosji – lub koniec tego importu – będzie warunkiem sine qua non, nie można wykluczyć, że owe Delhi się ugnie. Po pierwsze dlatego, że, jak wspomniano, Stany Zjednoczone to największy partner handlowy Indii i to partner o dużo szerszej ofercie handlowej i technologicznej niż Rosja (chociaż z kolei oferta FR, choć ograniczona do uzbrojenia i energetyki, a więc wąska i coraz mniej atrakcyjna technologicznie, jest też istotna strategicznie). Po drugie dlatego, że rosyjska ropa nie jest w istocie Indiom niezbędna – jest ona okazją na większy zarobek.

Przed 2022 r. Indie importowały ropę naftową głównie z Bliskiego Wschodu i czynią to nadal. Import tego surowca z Rosji nie był wcześniej opłacalny, zapewne ze względu na koszt transportu – stał się on opłacalny tylko od lutego 2022 r., kiedy zdesperowana Rosja, która utraciła nagle, i na własne życzenie, europejski rynek ropy, szukała nowych klientów i była gotowa im zaoferować surowiec taniej. Mówiąc krócej: do lutego 2022 r. Indie radziły sobie przez dziesięcioleci bez rosyjskiej ropy, mogą więc poradzić sobie bez niej i teraz.

Niektórzy reprezentanci indyjskiego rządu, w tym minister spraw zagranicznych, przedstawiali kupno ropy jako konieczność w kraju, w którym żyje wielu ubogich ludzi. Indie wszak subsydiują sprzedaż paliwa, aby utrzymywać ceny produktów na akceptowalnym poziomie (ceny produktów zaś rosną gdy rosną koszty transportu) i w tym sensie tania ropa jest im faktycznie potrzebna. Jednakże większą część tej ropy nabywa prywatna firma Reliance, a po jej rafinacji część paliw sprzedaje do Europy, a nie na indyjski rynek. Stąd najpewniej kupno przecenionej rosyjskiej ropy to głównie dla Indii biznes – dla Reliance szansa na dodatkowy, ogromny zarobek, dla rządu w Nowym Delhi szansa na większe dochody z tytułu opodatkowania Reliance. Jeszcze większym biznesem dla indyjskich firm i indyjskiego rządu jest jednak handel z USA i stąd nie można wykluczyć, że Nowe Delhi w sprawie importu rosyjskiej ropy się ugnie, jeśli w ogóle taki warunek zostanie postawiony.

Katedra Informatologii i Bibliologii
Uniwersytetu Łódzkiego

ul. Pomorska 171/173, pok. 4.49
90-236 Łódź

informatologia@uni.lodz.pl
tel. 42 635 69 12

 

Funduszepleu
Projekt Multiportalu UŁ współfinansowany z funduszy Unii Europejskiej w ramach konkursu NCBR